Po powrocie z naszego ostatniego majówkowego wędrowania po Gorcach, Pieninach i Beskidzie Sądeckim zacząłem się zastanawiać, gdzie by się tu wybrać następnym razem. Po głowie cały czas chodziły mi Tatry. Od dawna mam już gotowych kilka scenariuszów wyjazdów, ale za każdym razem, któryś element układanki nie pasuje i odkładam je na przyszłość. Tym razem było podobnie, bo spore ilości zalegającego śniegu skutecznie uniemożliwiły mi wspólny wyjazd z Elą. Trzeba było kombinować dalej. No i w końcu wymyśliłem. Wybór padł na Niżne Tatry. Z racji tego, że mieliśmy tylko trzy dni na wyjazd, zgodnie stwierdziliśmy, że będzie to idealny rekonesans przed przejściem całej grani Niżnych Tatr w przyszłości.
Graniówka Niżnych Tatr liczy ok. 90 km i oznaczona jest znakami koloru czerwonego. Pokrywa się ona z najdłuższym na Słowacji pieszym szlakiem, mianowicie Szlakiem Bohaterów Słowackiego Powstania Narodowego (słow. Cesta hrdinov SNP). Szlak ten przebiega przez miejsca, w których toczono boje z okupantem niemieckim w czasie Słowackiego Powstania Narodowego w latach 1944-1945. Większość osób podejmujących się przejścia całej grani rozpoczyna swoją wędrówkę w miejscowości Telgrat, by przejść następnie przez Kralovą Hole, Andrejcovą, Vielką Vapienicę, Ramže, Čertovice, Chatę M.R. Štefanika, Chopok, Chabenec, Útulňie Ďurková, Veľká Chochuľe, a zakończyć ją w miejscowości Donovaly.
Pierwotnie chcieliśmy przejść części grani w kierunku odwrotnym lecz z powodu braku czasu oraz powalonych drzew i niedostępności niektórych szlaków musieliśmy zmodyfikować nasze wstępne założenia. Ostatecznie początek i koniec naszego wypadu znajdował się w bardzo znanej i często odwiedzanej dolinie Demianowskiej. Dolina ta jest znana ze znajdującego się tam systemu jaskiń, z których najbardziej popularne i udostępnione zwiedzającym to Jaskinia Wolności (słow. Sloboty) oraz Jaskinia Lodowa. Miłośnicy białego szaleństwa natomiast znają to miejsce za sprawą największego na Słowacji ośrodka narciarskiego Jasna-Chopok.
Po kilku godzinach jazdy dojeżdżamy na miejsce i zostawiamy samochód na parkingu pod Demianowską Jaskinią Wolności. Ruszamy na szlak koloru żółtego. Wchodzimy w wąską dolinkę, której dnem płynie górski potok. Przejście zaledwie kilkunastu, kilkudziesięciu metrów pozwala nam znaleźć się w zupełnie innym świecie. Szum samochodów pędzących szosą w górę doliny Demianowskiej ustępuje szumowi górskiego potoku. Pochłania nas dzika i bujna zieleń starego lasu, a towarzyszy temu melodyjny śpiew ptaków. Na dowód tego, że wkraczamy w królestwo fauny i flory napotykamy po drodze salamandry plamiste, w sumie trzy osobniki. Nigdy wcześniej nie udało mi się jej spotkać w naturalnym środowisku, a tu proszę, na dzień dobry taka sytuacja. Dodam tylko, że cały obszar Niżnych Tatr obejmuje Park Narodowy Niżne Tatry (NAPANT), największy słowacki park narodowy.
Wchodzimy w głąb doliny. Szum potoku cichnie, w jego miejsce na pierwszy plan wysuwa się ptasi trel. W powietrzu czuć zapach wilgotnej od porannej rosy ściółki. W żadnych słowach nie potrafię oddać tego miejsca i klimatu. Mieliśmy całą tą przestrzeń tylko dla siebie. Jedyną rzeczą, która zakłóca ten idealny stan rzeczy jest mój ciężki oddech wywołany podchodzeniem stromą ścieżką w górę. Po pewnym czasie szlak łagodnieje i znów w spokoju możemy kontemplować przyrodę.
W końcu docieramy na przełęcz pod Siną, gdzie skręcamy w lewo, w kierunku szczytu o nazwie Bór. Szlak przebiega teraz bardzo wąską ścieżką lasem regla górnego wśród skarłowaciałych świerków, mchów oraz krzewinek borówki. Powoli przekraczamy kolejną granicę i wchodzimy w piętro kosodrzewiny. Od tego momentu podejście robi się coraz bardziej strome. Wchodzimy na skalisty miejscami grzbiet ramienia górskiego. Szybko i sprawnie pokonujemy kolejne metry zarówno w poziomie jak i w pionie. Przez cały czas towarzyszą nam cudowne widoki na pozostałą część Niżnych Tatr. Co prawda Chopok i Derese toną w chmurach, ale i tak wygląda to bajecznie.
Docieramy na Bór, którego wysokość to 1888 m n.p.m. Zalegające po stronie doliny Krzyskiej chmury próbują przedostać się na stronę doliny Demianowskiej. Rozpoczyna się walka niewidzialnych sił natury. Robimy sobie krótką przerwę i podziwiamy to wspaniałe widowisko. Po paru minutach idziemy dalej w kierunku szczytu o nazwie Polana, 1890 m n.p.m., który jest jednocześnie najdalej wysuniętym na północ punktem na głównej grani Niżnych Tatr.
Docieramy do czerwonego Szlaku Bohaterów SNP. Po naszej lewej stronie znajdują się Chopok i Derese okryte w dalszym ciągu chmurami, po prawej masywne ramię Skałki oraz Kotliska, a dalej Chabenec. Zwracamy się w kierunku zachodnim i schodzimy na Krzyską Przełęcz. Po północnej stronie grani leży wspomniana wcześniej dolina Krzyska, w której znajdują się nieczynne już kopalnie antymonitu, który był tutaj wydobywany. Z przełęczy podchodzimy na kolejny zwornikowy szczyt, tym razem Kotliska, 1937 m n.p.m. Systemem „góra-dół, góra-dół” kontynuujemy naszą wędrówkę główną granią Niżnych Tatr. Docieramy pod szczyt Chabenec i rozpoczynamy mozolne podejście jego zboczem. Z daleka wygląda niepozornie, ale daje się we znaki. Po kilkunastu minutach udaje nam się stanąć na jego wierzchołku. Rozpościera się przed nami cudowna panorama na całą zachodnią część Niżnych Tatr, Wielką Fatrę, Kotlinę Liptowską, Góry Choczańskie oraz rysujące się na horyzoncie Tatry Zachodnie oraz pasma Rudaw Słowackich na południu.
Napatrzyliśmy się ile było można, zapisaliśmy widoki w głowach i ruszyliśmy dalej. Do utulni pod Durkovą pozostało już niewiele, raptem 45 min. Nieśpiesznie schodzimy w dół. Po woli zaczyna wyłaniać się przed nami przełęcz pod Durkovą, a chwilę później na jej południowym zboczu widzimy nasze schronienie. Docieramy na miejsce. Jak się okazuje poza gospodarzami utulni nie ma jeszcze nikogo. Ku mojemu zaskoczeniu możemy tam kupić zimne piwko (inne trunki też są) oraz coś do jedzenia. Wyboru zbyt dużego nie ma, ale i tak szacunek dla chłopaków, że w takich warunkach potrafią coś do jedzenia przygotować. Źródło wody znajduje się jakieś 100 m od budynku utulni. Jak to w górskim źródle woda jest lodowata. Korzystając z tego, że jeszcze świeci słońce i jest bardzo przyjemnie rozkładamy karimaty na trawie obok chatki schroniska. Popijamy piwko i odpoczywamy. Nigdzie już dalej tego dnia się nie wybieramy więc spokojnie możemy wrzucić na luz. Kiedy słońce chowa się za chmurami przenosimy się do środka utulni. Wrzucamy plecaki na poddasze, gdzie przygotowane są miejsca do spania. Na podłodze wyłożone są tam miękkie materace więc karimata okazuje się zbędna. Na utulnię docierają kolejni goście, wpierw grupa wesołych Słowaków w wieku 50+, następnie kilku naszych rodaków. Jest gwarno i wesoło. Wypijamy jeszcze po jednym piwku i idziemy spać. W planach miało być nocne podziwianie gwiazd, ale miałem tak twardy sen, że nie byłem w stanie wyjść ze śpiwora. Na otarcie łez pozostał mi widok pierwszych promieni słońca o poranku. Zapowiadał się całkiem przyjemny dzień.
Dzień 1.
Demianowska Jaskinia Wolności – Bór – Polana – Kotliska – Chabenec – Utulnia Ďurková
Czas przejścia: 6 h 50 min
Dystans: 16,2 km
Podejście: 1489 m
Zejście: 707 m
Link do przebiegu i profilu naszej trasy w serwisie Movescount
Znajomi mówią o nas, że jesteśmy najbardziej zbzikowanymi na punkcie gór ludźmi jakich znają.
Góry to miejsce, gdzie uciekamy, by przeżyć kolejną przygodę, gdzie chcemy być bliżej przyrody i nasłuchiwać ciszy. No tak, ciekawe czy można usłyszeć ciszę? Ela ciągle próbuje znaleźć odpowiedź na to nurtujące pytanie, a ja bez końca planuję nasze kolejne wyprawy!