Najbliższa agencja pocztowa i jedyny sklepik znajdowały się w odległym o 20 km Żabiem-Zełenym, od najbliższego lekarza w Żabiem-Słupejce dzieliło nas 50 km, a od stacji kolejowej w Kołomyi z górą 120 kilometrów. Przy możliwej pogodzie najpopularniejsza była wielogodzinna wędrówka głównym grzbietem Czarnohory do doliny Foreszczenki, gdzie oczekiwała leśna drezyna motorowa z Worochty, zamówiona radiotelegraficznie via Stanisławów…

Władysław Miodowicz

Bez paniki. To tylko opis tego jak wyglądała Czarnohora i życie na Popie Iwanie niemal 100 lat temu. Od tego czasu trochę się zmieniło. Trochę. Na szczęście. Póki co w ukraińskich górach możemy odnaleźć jeszcze dziką przyrodę, ciszę i spokój. Możemy liczyć na kontakt z Matką Naturą w jej pierwotnej postaci. Spać na łonie natury, budzić się przy blasku wschodzącego słońca i zasypiać przy jego ostatnich promieniach. Nocą leżeć na połoninie i podziwiać rozgwieżdżone niebo. Pić wodę z górskich źródeł. Maszerować godzinami w samotności. Pewnie taki stan rzeczy nie potrwa już za długo więc warto wybrać się w rejon Czarnohory póki jest jaka jest. Jak się do tego zabrać? Mam nadzieję, że dowiecie się z tego mini poradnika.

  • Czarnohora

Może dla niektórych będzie to mała niespodzianka, ale ukraińska Czarnohora to najwyższa część… Beskidów Wschodnich. Góry znajdują się w południowo-zachodniej części Ukrainy, tuż przy granicy z Rumunią. Czarnohora sąsiaduje z takimi pasmami górskimi jak Gorgany i Świdowiec na zachodzie i północnym-zachodzie, Górami Hryniawskimi i Pokuckimi na wschodzie czy Marmaroszami i Czywczynami na południu. Główny grzbiet Czarnohory ma długość ok. 40 km. Góry swoim charakterem przypominają nasze Tatry Zachodnie. Najwyższym szczytem Czarnohory jest Howerla (2061 m), która dzierży jeszcze kila tytułów bycia „naj”. Jest to najwyższy szczyt Ukrainy i wchodzi w skład tzw. Korony Europy, a także jest  to najwyższy szczyt Beskidów. Oczywiście nie mogło być inaczej i wejście na jej wierzchołek było jednym z głównych celów naszego wyjazdu.

Istnieje legenda, która mówi skąd wzięła się nazwa szczytu. Opowiada ona o młodym pasterzu, który wypasał na połoninach owce przygrywając im na fujarce. Zakochała się w nim i jego muzyce córka popa Iwana o imieniu Howerla. Pop jak tylko dowiedział się o tej miłości to zabronił córce nawet myśleć o pasterzu. Howerla skamieniała i stała się górą. Wtedy i ojciec dziewczyny przeżywszy taką tragedię przeistoczył się w górę i od tej pory pilnuje spokoju jej duszy.

Poza Howerlą w paśmie Czarnohory znajdują się wszystkie pozostałe ukraińskie szczyty, których wysokość przekracza 2000 m n.p.m. Są to:

  • Brebeneskuł – 2037 m,
  • Pop Iwan – 2022 m,
  • Petros – 2020 m,
  • Gutin Tomnatyk – 2016 m,
  • Rebra – 2001 m.

Ciekawym elementem czarnohorskiego krajobrazu są liczne jeziorka polodowcowe, z których najbardziej znane są Jezioro Niesamowite oraz Jezioro Brebenieskuł. W Czarnohorze swoje źródła ma również kilka dużych rzek. Spod Howerli wypływa np. Prut (drugi co do długości dopływ Dunaju), a nieco dalej na wschód swoje źródła mają Biały i Czarny Czeremosz.

Jeszcze przed wojną tereny Huculszczyzny, które obejmują Czarnohorę leżały w granicach II Rzeczpospolitej, a na szczycie Stocha znajdował się trójstyk granic Czechosłowacji, II Rzeczpospolitej i Królestwa Rumunii. Do dziś pozostało wiele pamiątek mówiących o historii tamtych czasów. Wędrując głównym grzbietem Czarnohory odnajdziemy stare słupki graniczne, które wyznaczały przebieg granicy między polską, a Czechosłowacją. O obecności Polaków na tych terenach świadczą również ruiny byłego obserwatorium astronomiczno-meteorologicznego znajdujące się na wierzchołku Popa Iwana. Wzniesiony w latach 1936-1938 budynek potocznie nazywany był „Białym Słoniem” z uwagi na ogromne koszty i rozmach budowy. Trzeba jednak przyznać, że w momencie otwarcia był jednym z najnowocześniejszych obiektów tego typu.

A tak o Białym Słoniu i Czarnohorze pisał Władysław Miodowicz, który objął kierownictwo nad placówką:

Dla prawdziwych ludzi gór pobyt w Obserwatorium był bez wątpienia fascynujący. Wszędzie, aż po widnokrąg, grzbiet wynurzał się spoza grzbietu, szczyt spoza szczytu, grań spoza grani. Wielkie doliny obu Czeremoszów wiły się dziesiątkami kilometrów pod stoki Kopilaszu, oraz odległej Hnitezy i Perkałabu. Na południowym podnóżu lśniło jezioro klauzy Balzatul, a w głębiach rozwierała się dolina Cisy. Słoneczne wschody różowiły się na turniach Ineula, strażnika Gór Rodniańskich a pod zachód żarzyły się rozległe granie Pietrosa, wszystko zakute w śniegi. Po którejś naremnicy śnieżnej na zachodniej ścianie budynku pozostała półmetrowa warstwa śniegu i lodu i we wszystkich pomieszczeniach z tej strony trzeba było świecić całymi dniami, aż żywioły uspokoiły się i można było przystąpić do odbijania tego „lodowca” długimi drągami.

To tylko fragment jego wspomnień. Więcej przeczytacie pod tym linkiem http://karpaccy.pl/o-bialym-sloniu-na-czarnohorze-plaj-2/.

Niestety w 1939r. wybuchła wojna, personel placówki ewakuował się na Rumunię paląc wcześniej najważniejsze dokumenty, a część wyposażenia astronomicznego wywożąc na Węgry. Ostrzelany przez NKWD budynek został pozostawiony na łaskę żywiołów. Przez długie dziesięciolecia niszczał i popadał w ruinę, aż do 2012 r., kiedy to projekt restauracji przedwojennego budynku zyskał pierwsze dotacje na realizację prac konserwatorsko-zabezpieczających. Większość pieniędzy pochodziło ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.

  • Dojazd

Dobrymi punktami startowymi, z których możemy wyruszyć na szlaki Czarnohory są miejscowości Worochta, Lazeszczyna, Jasinia, Rachów, Wierchowina, Dzembronia, Bystrzec, Kwasy czy Zaroślak. Przyznam szczerze, że planując wyjazd w ukraińskie Karpaty kwestie związane z transportem i dojazdem na miejsce spędzały mi sen z powiek.

Mając nadal przed oczyma obraz ukraińskich dróg sprzed około 12 lat, kiedy pierwszy i jak do tej pory jedyny raz gościłem za naszą wschodnią granicą, wiedziałem, że zdecydowanie nie pojedziemy tam własnym samochodem. Zwiedził on już z nami kawał Europy, ale starcie z ukraińskimi szosami mogłoby skończyć się dla niego co najmniej źle.

Jakość dróg na Ukrainie z roku na rok poprawia się, ale mimo starań naszych sąsiadów ich stan pozostawia w dalszym ciągu bardzo wiele do życzenia. O ile główne trasy pomiędzy większymi miastami czy też od granicy do Lwowa są w jako tako niezłym stanie to drogi lokalne są w stanie tragicznym. Bardzo często możecie zapomnieć o asfalcie, a jeśli jakimś cudem go tam odnajdziecie to wygląda jak szwajcarski ser po bombardowaniu. Zazwyczaj jest to szutrowa droga pełna dziur. A dziury w ukraińskich drogach potrafią być naprawdę głębokie i biorąc pod uwagę ich zagęszczenie na m² Ukraina zdecydowanie znalazła by się w czołówce rankingu. Jeśli więc podejmiecie wyzwanie i zdecydujecie się na podróż własnym samochodem najlepiej by było, gdyby miał napęd na cztery koła i wysokie zawieszenie. Żeby nie było – uprzedzałem 😉

Jeśli nie podróż własnym samochodem to co? Ano autobus. Trudno nie zauważyć jak w ostatnim czasie lawinowo rośnie liczba Ukraińców pracujących w Polsce, a co za tym idzie rośnie także liczba połączeń autobusowych z miastami na Ukrainie. Praktycznie z każdego większego miasta w Polsce znajdziecie na pewno połączenie do Lwowa, skąd bez problemu wyruszycie w dalszą podróż po Ukrainie. Jeśli będziecie mieć tyle szczęścia co my, może uda Wam się znaleźć nawet bezpośrednie połączenie w Czarnohorę.

Bardzo bogatą siatkę połączeń z ukraińskimi (i nie tylko) miastami oferuje czeski przewoźnik DMD-Group. Ich autobusy w drodze na Ukrainę zatrzymują się m.in. we Wrocławiu, Katowicach, Krakowie, Rzeszowie, Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, a nawet Świnoujściu i Szczecinie. Jest więc z czego wybierać, a i miejsc docelowych jest również naprawdę dużo. Na pewne uda wam się dojechać ich autobusami do Lwowa czy Iwano-Frankiwska, a to stawia nas w dogodnej pozycji wyjściowej do dalszej podróży w góry.

Jak wcześniej wspomniałem nam udało się złapać bezpośredni kurs z Katowic do Rachowa, na dodatek nocny więc zaoszczędziliśmy trochę czasu na działanie w górach. Autobus ten zatrzymuje się również we wcześniejszych miejscowościach, z których bardzo łatwo wyruszyć na szlaki Czarnohory, takich jak Jaremcze, Tatarów, Jasinia czy Kwasy. Poza tym gwarantuję Wam, że jeśli zagadacie do kierowców o wysadzenie w dowolnym miejscu po drodze to nie będą robić problemów. My na przykład wysiedliśmy w Lezeszczynie. Okazało się, że byliśmy jedynymi pasażerami, którzy zmierzali do samego końca trasy. Praktycznie wszyscy wysiedli albo we Lwowie, albo Iwano-Frankiwsku, pozostała garstka osób wysiadła kilka miejscowości dalej i zostaliśmy sami 🙂

Poza ofertą DMD-Group można skorzystać z oferty przewoźnika Modultrans, którego autobusy dojeżdżają z Wrocławia i Gdyni do Czerniowców w południowo-zachodniej części Ukrainy, zahaczając o Lwów, Iwano-Frankiwsk czy Kołomyję. Autobusem tego przewoźnika wracaliśmy później z Lwowa do Katowic. Przejazd zarówno autobusem DMD-Group jak i Modultrans odbył się bez żadnych problemów i śmiało mogę polecić tych przewoźników, którzy z resztą ze sobą współpracują.

Wysiadając na dworcu w Lwowie czy też Iwano-Frankiwsku dalszą podróż w Czarnohorę należy pokonać marszrutkami. Tego typu przejazdów obawiałem się najbardziej, ale znów przyznam się bez bicia, że zastane realia zaskoczyły mnie jak najbardziej na plus! Czemu? Już tłumaczę. Podróż marszrutkami planowałem dzięki tej wyszukiwarce:

http://ticket.bus.com.ua/

Nie byłem do końca przekonany czy ma ona przełożenie w rzeczywistości, ale na szczęście okazało się, że wszystkie te kursy znalazły odzwierciedlenie na tablicach odjazdów na dworcach, a podane na stronie ceny za przejazd zgadzały się z tym co zapłaciliśmy na miejscu. Co do kopiejki 🙂 Tego po „dzikim wschodzie” się nie spodziewałem 🙂

Marszrutkami podróżowaliśmy w drodze powrotnej do Lwowa. Najpierw bez problemu znaleźliśmy połączenie z Wierchowiny do Iwano-Frankiwska, gdzie złapaliśmy kolejną marszrutkę na dworzec Stryjski we Lwowie.

Przy okazji podróżowania marszrutkami zwróćcie uwagę, z którego dworca odjeżdża Wasza, bo np. w Iwano-Frankiwsku są trzy dworce, tak samo we Lwowie i z każdego dworca busy odjeżdżają w innym kierunku 😛 Nie wiem czy to taki standard na Ukrainie, ale w tych dwóch miastach, w których się przesiadaliśmy właśnie tak było.

W przypadku Iwano-Frankiwska, na 99% będziecie musieli przemieścić się pomiędzy dworcami. Żeby przejechać z dworca w centrum (przy dworcu kolejowym) na dworzec nr 2, z którego odjeżdżają marszrutki w kierunku Lwowa (i odwrotnie) można wsiąść w autobus komunikacji miejskiej nr 22. Przejazd kosztuje 5 UAH i z pewnością przysporzy Wam wiele wrażeń i atrakcji 🙂 Jeśli nie macie ochoty na przejazd komunikacją miejską zawsze pozostaje Wam wsiąść w taksówkę lub przespacerować się przez miasto. Biorąc pod uwagę nasze tegoroczne doświadczenia z ukraińskimi marszrutkami wiem, że w przyszłości śmiało będę mógł na ich podstawie planować kolejne wyjazdy.

Chcąc zaoszczędzić trochę czasu i nerwów możemy część podróży pokonać pociągiem. Z pewnością unikniemy wtedy czasochłonnej przeprawy przez granicę.  PKP Intercity oferuje bezpośrednie połączenia do Lwowa m.in. z Warszawy, Wrocławia, Opola, Krakowa i Rzeszowa. Podróż odbywa się codziennym pociągiem sypialnym. Dodatkowo można wsiąść w popołudniowy pociąg Przemyśl – Lwów. Będąc już we Lwowie naszą podróż kontynuujemy marszrutkami. Po Ukrainie owszem jeżdżą pociągi, ale toczą się one po torach strasznie wolno, tabor jest w złym stanie, a infrastruktura kolejowa jest słabo rozwinięta i na podróżowanie nimi decydują się chyba jedynie pasjonaci kolei lub desperaci.

Bardzo wygodni chcący ominąć graniczne kolejki mogą skorzystać z oferty Wizzair’a oraz Ryanair’a i na Ukrainę dolecieć. Do Lwowa dolecimy z Polski wsiadając na pokład samolotu np. w Warszawie-Modlinie lub Krakowie (Ryanair), a także Gdańsku, Katowicach i Wrocławiu (Wizzair). Dalej oczywiście przesiadka na marszrutki.

  • Przekraczanie granicy

Jeśli już przywołałem po raz kolejny tę granicę to kilka słów na temat jej przekraczania. Od kiedy w 2007 roku Polska dołączyła do strefy Schengen pewnie wielu z Was podróżując po Europie nie zwraca nawet uwagi, że właśnie przekroczyło granicę kolejnego państwa. Ot, normalna sprawa. Niestety wybierając się na wschód szybko przypomnimy sobie o tym jak dawniej wyglądało podróżowanie po Europie.

Jak bardzo utrudnione jest przedostanie się przez ścianę wschodnią niech świadczy fakt, że dawniej na granicy polsko-niemieckiej o długości 467 km do dyspozycji mieliśmy ok. 50 przejść granicznych, a aktualnie na granicy polsko-ukraińskiej, której długość to 535 km znajduje się ich zaledwie 8… Cóż… Nie trudno przewidzieć jak wygląda sytuacja na przejściach. Tworzą się długie kolejki, a czas oczekiwania idzie w godziny.  Z reguły krócej się stoi wjeżdżając na Ukrainę co znalazło potwierdzenie w czasie naszego wyjazdu. Opuszczając RP staliśmy na granicy 3h. Niestety na powrót na łono ojczyzny kazano nam czekać aż 7h, a cała podróż z Czarnohory do domu zajęła nam 24h! Oczywiście do przekroczenia granicy konieczny będzie ważny paszport. Jeśli zdecydowaliście się na podróż własnym samochodem poza dowodem rejestracyjnym, ubezpieczeniem OC koniecznie musicie mieć ze sobą tzw. Zieloną Kartę. Informację o tym jak dokładnie wygląda procedura przekraczania granicy, o dziwnych białych karteczkach u ukraińskich pograniczników znajdziecie w internetach 🙂

  • Język

Ameryki nie odkryję, jeśli napiszę, że na Ukrainie ludzie mówią po ukraińsku. Oczywiście mam na myśli zachodnią część Ukrainy, w której znajduje się Czarnohora 😉 Na szczęście przed wyjazdem nie musicie uczyć się języka ukraińskiego, bo bez problemu dogadacie się po polsku. Na dodatek, jak uświadomił nas w Wierchowinie 12 letni Iwan, na Zakarpaciu ludzie posługują się gwarą huculską, która jeszcze bardziej zbliżona jest do polskiego niż oryginalny ukraiński. W końcu jeszcze 100 lat temu tereny te należały do II Rzeczpospolitej.

O ile w mowie jakoś sobie poradzicie to z czytaniem i pisaniem może być już kłopot. A wszystko przez to, że na Ukrainie do zapisu wykorzystuje się alfabet ukraiński, który wywodzi się z cyrylicy. Warto więc nauczyć się zapisu poszczególnych liter lub wydrukować alfabet na kartce i mieć gdzieś zawsze pod ręką. Nam taka ściąga bardzo pomogła. Poza tym wiele liter zapisuje się tak samo więc szybko załapaliśmy o co kaman. Składaliśmy te literki do kupy jak dzieci w pierwszej klasie i poprawne przeczytanie zdania sprawiało nam chyba tyle samo radości co kilkanaście lat temu. Trochę dziwne uczucie uczyć się czytać w takim wieku, ale jak mawiają – na naukę nigdy nie jest za późno 😛

  • Szlaki i mapa

Jeszcze kilka lat temu podróż w ukraińskie Karpaty stanowiła nie lada wyzwanie. Góry te opisywane były jako dzikie i niedostępne, a przemierzanie ich wymagało wiele wysiłku, przede wszystkim organizacyjnego oraz orientacyjnego. Od kilku jednak lat w Czarnohorze, jak i sąsiednich pasmach (Gorganach, Świdowcu) przybywa znakowanych szlaków, a poruszanie się po górach staje się łatwiejsze i przyjemniejsze. Oznaczenia szlaków są bardzo podobne do tych jakie znamy z rodzinnego podwórka. Z resztą większość z tych szlaków zostało wytyczonych przez wolontariuszy z Polski, Czech i Słowacji. Opisane są paskami w pięciu kolorach. Drogowskazy podają czas przejścia oraz ilość kilometrów, które mamy do pokonania. Opisy na drogowskazach zapisane są w języku ukraińskim oraz angielskim. Pomimo tego, że znakowanych szlaków przybywa warto mieć ze sobą dobrą mapę, kompas oraz umieć zorientować się w terenie.

Jeśli chodzi o mapę Czarnohory to bardzo dobrą pozycją jest ta wydana przez wydawnictwo Ruthenus mapa turystyczno – nazewnicza w skali 1:50 000. W zasadzie jest to jedyna polska mapa obejmująca cały obszar Czarnohory oraz fragmenty sąsiadujących z nią pasm. Mapę bez problemu kupicie m.in. w Sklepie Podróżnika za jedyne 17,50zł.

Gdybyście wybierali się w inne pasma ukraińskich Karpat, dla których nie zostały opracowane jeszcze mapy ciekawą opcją i chyba jedyną, są stare, przedwojenne mapy WIG-u (Wojskowego Instytutu Geograficznego). Mimo upływu naprawdę wielu lat i przeważnie skali 1:100 000 mapy są dosyć dokładne i z pewnością pomogą Wam w orientacji. Przeglądarkę dawnych map WIG-u znajdziecie pod tym linkiem http://igrek.amzp.pl/mapindex.php?cat=WIG100. Wystarczy odszukać interesujący nas rejon i ściągnąć mapę w odpowiedniej rozdzielczości.

Na marginesie dodam jeszcze informację, że jeśli planujecie poruszać się w strefie przygranicznej pamiętajcie, że potrzebne Wam będzie odpowiednie pozwolenie wydane przez straż graniczną. Świetny tekst o tym jak je załatwić znajdziecie pod tym linkiem http://rugala.pl/blog/2015/09/permity.

  • Nocleg i przydatne wyposażenie

Mimo, że Czarnohora jest najpopularniejszym pasmem górskim na Ukrainie praktycznie nie jest zagospodarowana turystycznie. Możecie zapomnieć o noclegu w schronisku, o uzupełnieniu zapasów jedzenia czy kupieniu wody do picia. Niestety po drodze nie ma nic. Cały niezbędny ekwipunek oraz zapasy jedzenia musicie zabrać ze sobą.

Na szczęście w Czarnohorze nie jest tak źle z wodą i po drodze napotkać można źródełka. Są one zaznaczone na mapie, o której wspominałem kilka linijek wyżej. Teoretycznie woda ze źródeł powinna być czysta i zdatna do picia, ale my woleliśmy dmuchać na zimne i mimo wszytko kupiliśmy tabletki do uzdatniania wody Javal Aqua, które stosowaliśmy w czasie wędrówki. Opakowanie zawiera 60 tabletek, z czego jedna tabletka uzdatnia 1L wody po 30 minutach. Tabletki są bardzo małe, lekkie i posiadają długi termin przydatności. Mają one działanie wirusobójcze, bakteriobójcze i grzybobójcze. Wrzucając do tego jakiegoś izotonika łatwo pozbyć się lekkiego posmaku chloru, który mi osobiście nie przeszkadzał i nie był tak bardzo wyczuwalny. Na basenie czuć go bardziej 😛 Wydaje mi się, że warto zabrać tabletki ze sobą i uniknąć dzięki nim nieprzyjemnych konsekwencji picia zanieczyszczonej wody.

Tak jak wspomniałem w Czarnohorze nie ma schronisk. O ile w dolinach uda Wam się znaleźć schronienie w powstających gospodarstwach agroturystycznych, to w górach konieczny jest namiot. Na szczęście biwakowanie nie jest ograniczone żadnymi obostrzeniami więc możecie się rozbić tam, gdzie tylko znajdziecie dogodne miejsce. Miłym zaskoczeniem była dla nas chata na przełęczy Peremyczka, znajdująca się pomiędzy Howerlą i Pietrosem. Jest to drewniany budynek, który funkcjonuje w zasadzie jako bezobsługowe schronisko, w którym można przenocować bez konieczności rozbijania namiotu. Parter i poddasze budynku oferują sporo miejsca na nocleg. Znajdują się tam też ławy i stoły, przy których można posiedzieć i przygotować sobie coś do jedzenia. Wydaje mi się, że miejsce jest albo nowe, albo przeszło niedawno remont, bo jest tam bardzo czysto i przyjemnie. Niedaleko znajduje się źródełko z wodą więc jest to idealne miejsce na zaplanowanie sobie noclegu. Z racji tego, że jest praktycznie jedynym takim miejscem na głównym szlaku przebiegającym przez grań Czarnohory może się zdarzyć, że będzie tam sporo ludzi. Miejsce sprzyja integracji o czym opowiemy wkrótce 🙂 Poza wspomnianym budynkiem na przełęczy Peremyczka są jeszcze dwie malutkie drewniane chaty, w których również w razie czego można przenocować. Dodatkowo, jakąś godzinę drogi od przełęczy Peremyczka w stronę Howerli znajduje się malutki schron, gdzie także, o ile będzie miejsce można spędzić noc. Jeśli schron będzie akurat zajęty, bo jest naprawdę mały, to poniżej schronu przy źródle jest miejsce biwakowe, gdzie można rozbić namiot.

Wędrując po szlakach Czarnohory możecie napotkać także na staje pasterskie, w których również w razie konieczności można przenocować, ale zasadniczo to namiot będzie Waszym domem w ukraińskich górach.

Będąc w Czarnohorze w okolicach Dzembroni można odwiedzić także legendarną i kultową Chatkę u Kuby, której gospodarzem jest polski muzyk i przewodnik Kuba Węgrzyn. Chata, położona w naprawdę malowniczym miejscu na rozległej połoninie Koszaryszcze, od lat chętnie odwiedzana jest przez polskich turystów. Wstąpiliśmy tam też i my o czym opowiemy w swoim czasie. Kto nie chce czekać może poczytać o chatce i Kubie na stronie http://www.chatkaukuby.eu/.

Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania lub wątpliwości pytajcie śmiało w komentarzach lub piszcie na maila tomek@gorskaprzygoda.pl 🙂 Ahoj przygodo!

Write A Comment

Podobał Ci się wpis?

Znalazłeś interesujące Cię informacje?

Bądź na bieżąco i dołącz do nas na Facebook’u!

Nic Cię to nie kosztuje, a nas zmotywuje do dalszej pracy 🙂