Po krótkich, jednodniowych wycieczkach pod lodowiec Uszby i nad jeziorka Koruldi nadszedł czas by zarzucić plecaki na ramiona i wyruszyć na szlak Mestia – Uszguli.
Uszguli
Uszguli to wioska leżąca na końcu świata u stóp kaukaskich pięciotysięczników, w której czas zatrzymał się dawno temu. Wioska słynąca z kamiennych wież obronnych, dzięki którym w 1996 r. Górna Swanetia została wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO. Wioska, która przez wielu uważana jest za najwyżej położoną osadę w Europie zamieszkiwaną przez cały rok (ktoś tu chyba zapomniał o tym, że przez pasmo Kaukazu biegnie linia podziału Europy i Azji).
Aby dotrzeć do Uszguli na własnych nogach trzeba pokonać ok. 70 km w zależności od tego jaki wariant szlaku wybierzecie. My zdecydowaliśmy się na trekking przez masyw Zuruldi, aby nacieszyć oczy rozciągającymi się z niego niesamowitymi widokami. Wędrując jego grzbietem mamy na wyciągnięcie dłoni pasmo Swaneckie i jego najwyższy szczyt Lailę (4009 m), Uszbę, Tetnuldi i wiele, wiele innych szczytów, których nazw nie sposób wymienić.
Mestia – masyw Zuruldi
Wędrówkę do Uszguli rozpoczęliśmy w Mestii na placu Seti, skąd udaliśmy się w kierunku Muzeum Swanetii oraz dolnej stacji wyciągu krzesełkowego Hatsvali – Zuruldi. I jeśli myślicie, że z niego skorzystaliśmy to niestety źle myślicie 😉 Tak jak już wcześniej pisałem lubimy się zmęczyć i raczej unikamy ułatwień na szlaku. W każdym razie jeśli ktoś ma ograniczony czas i chciałby skorzystać z kolejki to w sezonie 2019 cena za przejazd wynosiła 15 GEL, a krzesełka kursowały przy sprzyjających warunkach w godzinach 10:00-16:30.
Początkowo wybrana przez nas trasa pokrywała się ze znakowanym odcinkiem szlaku prowadzącym z Mestii do wsi Tsvirimi. O ile przez moment za stacją kolejki udawało nam się odnajdywać oznakowanie i ścieżkę to po pewnym czasie zaczęliśmy przedzierać się przez leśny gąszcz kierując się już tylko na azymut. Na szczęście sytuacja ta nie trwała za długo. Po chwili udało nam się dotrzeć do drogi. Początkowo asfaltowej, a później szutrowej, która pokrywała się ze szlakiem Mestia – Tsvirimi.
Dojście do górnej stacji kolejki
Po przejściu ok. 7 km i dotarciu do zabudowań Heshkili odbiliśmy ze znakowanego szlaku Mestia – Tsvirimi w lewo, w wąską szutrową drogę prowadzącą w kierunku górnej stacji kolejki. Tego dnia po raz kolejny uśmiechnęła się do nas pogoda. Przy prawie bezchmurnym niebie mogliśmy do oporu wpatrywać się w dwie najbardziej charakterystyczne sylwetki na horyzoncie: Uszbę oraz Tetnuldi za plecami mając całe pasmo Swaneckie. Na tarasie górnej stacji kolejki zameldowaliśmy się po 3 h 40 min. Rozsiedliśmy się wygodnie face to face z Uszbą i popijając zimne piwko delektowaliśmy się widokiem. Spędziliśmy tam chyba godzinę po czym zarzuciliśmy ponownie plecaki na ramiona i ruszyliśmy w kierunku szczytu Mentashi. Jest to najwyższe wzniesienie grzbietu Zuruldi.
Masyw Zuruldi – przełęcz Ughviri
Wędrówka grzbietem była ucztą dla oczu. Idąc przed siebie mieliśmy widok na Tetnuldi. Obrót głowy o 90 stopni w lewo i już mogliśmy wpatrywać się w Uszbę. Rzut oka za siebie? Proszę bardzo, Laila i pasmo Swaneckie. I tak cały przez cały czas! 🙂 Nie powinno więc Was dziwić, że co chwilę przystawaliśmy i chłonęliśmy te widoki, które mieliśmy tylko dla siebie. O mamo! Jak tam było pięknie! 🙂
Na szczycie Mentashi znajdują się nadajniki radiowe więc trudno go przeoczyć. Dojście na niego od górnej stacji kolejki linowej zajęło nam ok. 1 h. Spacer grzbietem Zuruldi jest dobrą opcją dla osób chcących doświadczyć niesamowitych widoków, a nie mających czasu aby wyruszyć na szlak Mestia – Uszguli. Dla tych, którzy pójdą naszym śladem w dalszą drogę mała sugestia. Zejście z Mentashi jest dosyć strome więc bądźcie czujni.
Chwilo trwaj!
Po zejściu z Mentashi nasz szlak przebiegał raz po raz przez górskie pastwiska, na których miejscowi gospodarze pracowali przy zbiorach siana. Warto wspomnieć, że pastwiska te znajdują się na wysokości ponad 2000 m, a więc są położone wyżej niż szczyt Kasprowego Wierchu! Korzystając z niesamowitej scenerii rozsiedliśmy się na moment na skraju jednej z tych górskich łąk. To była jedna z tych chwil, która na długo zapada człowiekowi w pamięci. Ten zapach siana niesiony wiatrem, ten błękit nieba, ta zieleń łąk i porastających wzgórza lasów, odprężenie ramion po zdjęciu przytłaczającego plecaka… Chciałoby się rzec: Chwilo trwaj! W tym całym naszym wałęsaniu się z plecakiem po górskich zaciszach takie momenty chyba lubię najbardziej. I właśnie na takie chwile liczyłem ruszając na szlak Mestia – Uszguli. Chwilo trwaj…!
Poszukiwanie miejsca na nocleg
Niestety trzeba było ruszyć w drogę, w kierunku szczytu Zuduldi i dalej na przełęcz Ughviri, gdzie planowaliśmy zakończyć nasz etap i rozbić namioty. Schodząc w kierunku przełęczy minęliśmy obrzeża wioski Tsvirimi. Prawdę mówiąc to będąc mądrzejszym o nasze doświadczenia zalecałbym nocleg właśnie w tym miejscu. Można poszukać jakiegoś guest house lub rozbić namiot gdzieś przy szlaku.
My poszliśmy jednak dalej w kierunku przełęczy Ughviri. Przez przełęcz przebiega droga łącząca Mestię z Uszguli więc w razie “W” możecie spróbować łapać tam jakiś transport. Z przełęczy zeszliśmy nieco w kierunku Mestii nad jeziorko Ughviri, gdzie wg mapy miała znajdować się knajpka. Rzeczywistość szybko jednak zrewidowała nasze założenia i przywitała nas ogrodzonym terenem i tabliczką “Zakaz wstępu, restauracja zamknięta!”. Miny nam zrzedły i przez moment nie wiedzieliśmy za bardzo co z sobą zrobić.
Co dalej?
Kręciliśmy się trochę w kółko i po chwili z budynku wyszedł młody mężczyzna, który najwyraźniej pilnował pozostałego dobytku przed rozszabrowaniem. Nieśpiesznie i bez szczególnego przejęcia podszedł do nas i zapytał czego szukamy. Staraliśmy się powiedzieć mu, że idziemy do Uszguli, że chcielibyśmy rozbić tutaj nasze namioty i uzupełnić zapasy wody.
Niestety albo nie chciał nas zrozumieć, albo nie za bardzo był zainteresowany pomocą w zaistniałej sytuacji, ponieważ strasznie długo zajęło mu podjęcie decyzji o wpuszczeniu nas na zagrodzony teren. Ostatecznie pozwolił nam rozbić namioty nad jeziorkiem, gdzieś za krzakami, tak aby nie było nas widać. Sytuacja była trochę dziwna i podejrzana i sami zaczęliśmy mieć wątpliwości czy aby na pewno chcemy zostać w tym miejscu. Niestety nie mieliśmy specjalnie większego wyboru więc zostaliśmy.
Więc jeśli podejmiecie trud pokonania szlak Mestia – Uszguli i pójdziecie naszymi śladami to rozejrzyjcie się za noclegiem w okolicach Tsvirimi. Tym bardziej, że kolejny etap nie jest szczególnie długi ani wymagający.
Informacje praktyczne:
Mapa – Szlak Mestia – Uszguli, etap 1. Mestia – masyw Zuruldi – przełęcz Ughviri:
Trochę cyferek i statystyk z naszego przejścia:
- Długość odcinka Mestia – masyw Zuruldi – przełęcz Ughviri: 23 km
- Czas przejścia: 9 h
- Przewyższenie na trasie: +1280 m / -795 m
- W górnej stacji kolejki znajduje się restauracja, gdzie możecie kupić coś do jedzenia i do picia. Nie nastawiajcie się jednak na wielki wybór.
- Jeśli chodzi o wodę to warto mieć większy zapas, ponieważ poruszając się po grzbiecie nie ma po drodze żadnego źródła. Jedyna możliwość uzupełnienia wody to restauracja na górnej stacji kolejki. Przy zejściu do Tsvirimi znaleźliśmy źródło, ale znajdowało się ono na środku pastwiska i wokół było mnóstwo krowich placków więc nie zdecydowaliśmy się skorzystać.
- Przez przełęcz Ughviri przebiega “ruchliwa” droga łącząca Mestię i Ushguli więc w razie czego można tam łapać okazję.
Zobacz także:
Znajomi mówią o nas, że jesteśmy najbardziej zbzikowanymi na punkcie gór ludźmi jakich znają.
Góry to miejsce, gdzie uciekamy, by przeżyć kolejną przygodę, gdzie chcemy być bliżej przyrody i nasłuchiwać ciszy. No tak, ciekawe czy można usłyszeć ciszę? Ela ciągle próbuje znaleźć odpowiedź na to nurtujące pytanie, a ja bez końca planuję nasze kolejne wyprawy!