Macie czasem tak, że kiedy odwiedzacie nowe miejsce podoba Wam się tak bardzo, że nie chcecie go opuszczać? Nam na Bałkanach to uczucie towarzyszyło praktycznie każdego dnia, ale w Durmitorze siła jego oddziaływania była tak silna, że postanowiliśmy nieco zmienić nasze dalsze plany. Po zdobyciu Bobotov Kuk mieliśmy restowy dzień, aczkolwiek i tak spędziliśmy go aktywnie na raftingu na rzece Tara w okolicy mostu Đurđevića. Most ten jest jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych znajdujących się na obszarze Parku Narodowego Durmitor. Jego żelbetowa, łukowa konstrukcja zawieszona jest ok. 170 m ponad rzeką Tarą, a jego długość przekracza 360 m. Robi wrażenie. Pozostawmy jednak aspekty techniczne mostu w spokoju, choć z racji wykonywanej przeze mnie pracy mógłbym opowiadać o nich długo 😀 Po raftingu mieliśmy jechać na południowy-wschód w góry Komovi. Chcieliśmy poznać to niewielkie, choć jedno z wyższych pasm górskich składających się na Góry Dynarskie, ale z racji tego, że Durmitor urzekł nas tak bardzo to postanowiliśmy spędzić w nim kolejny dzień, kosztem wejścia na Kom Kućki w Komovi. Mam nadzieję, że kiedyś będzie jeszcze okazja tam zawitać.

Mając na uwadze, że musimy jeszcze tego samego dnia dojechać w Góry Przeklęte zaplanowałem łatwą, krótką i bardzo przyjemną wycieczkę na Prutas. To właśnie jego charakterystyczne zbocza widzieliśmy na dzień dobry, kiedy wjeżdżaliśmy w królestwo Durmitoru. Nie ma chyba w tych górach innego szczytu, z którego można podziwiać tak imponującą i zapierającą dech w piersiach panoramę. To właśnie z Prutasa najlepiej widać najwyższy szczyt pasma, Bobotov Kuk oraz jego sąsiedztwo Bezimeni Vrh oraz Đevojkę. Wspólnie te trzy szczyty tworzą tzw. Soa Nebeska, co można przetłumaczyć jako „Niebieski ołtarz”. Ich długa na ok. 2 km i wznosząca się 800 m ponad dno doliny Skrka południowa ściana wygląda fenomenalnie i niejedna osoba mogłaby pomyśleć, że znajduje się gdzieś w Alpach.

Zanim jednak mogliśmy podziwiać te widoki na szczyt trzeba było się wdrapać. Nie ma nic za darmo. Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy tuż nieopodal miejsca, gdzie schodząc z Bobotov Kuk dotarliśmy do asfaltowej drogi. Niedaleko źródełka Šarban, przy niewielkiej zatoczce zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy w górę. Pomimo wczesnej pory słońce grzało niemiłosiernie i ledwo co wyszedłem z auta, a już byłem zlany potem. Początek szlaku prowadził nas trawiastym zboczem wokół niezbyt wybitnego wzniesienia o nazwie Pečine.

Po ok. 20 min dotarliśmy na rozległe, trawiaste plateau. Od tego momentu przez cały czas towarzyszyły nam łany przepięknych durmitorskich kwiatów. Nie byłem w stanie zliczyć mnogości gatunków jakie porastały tamtejsze górskie łąki, ale było ich naprawdę dużo. Ich kolory, kształty oraz co najbardziej dało się odczuć, zapach umilały nam tą sielską wędrówkę. Z powodu wysokości, na której się znajdowaliśmy wegetacja tych roślin jest nieco opóźniona w stosunku do tej w dolinach i tak naprawdę tam u góry panowała wiosna. Nie powinno już Was to za bardzo zdziwić, ale poza nami na szlaku nie było nikogo! Znów mieliśmy to fantastyczne miejsce tylko dla siebie! Oj pięknie tam było… Za sobą mieliśmy przełęcz Sedlo i dolinę Dobro Do pełną wypasających się owiec. Na południe rozciągały się wzgórza Lojanika, a przed nami rozpościerały się trawy doliny Duško Valje oraz opadające zbocza Prutasa.

Dopiero kiedy osiągnęliśmy przełęcz Škrčko ždrijelo szczęki opadły nam z wrażenia. Przed nami ukazała się wspomniana na wstępie południowa ściana Bobotov Kuk oraz sąsiadujących z nim szczytów. Po prawej stronie, na wyciągnięcie ręki mieliśmy ciasteczkowego potwora, czyli Šareni Pasovi. Pięknie się to wszystko ze sobą komponowało. Z przełęczy Škrčko ždrijelo prowadzi w dół szlak do doliny Škrka, nad jezioro Škrčko, lecz my konsekwentnie podążaliśmy w górę. Cel naszej wędrówki znajdował się już w zasięgu wzroku. Szło nam się bardzo przyjemnie i naprawdę czuliśmy jak endorfiny w nas buzują. Niesieni tym uczuciem staraliśmy się chłonąć otaczającą nas przyrodę wszystkimi zmysłami, no może poza smakiem, bo nie miałem akurat ochoty na mleczyka 🙂

W drodze na szczyt mieliśmy okazję podziwiać także z jak niesamowitych formacji skalnych zbudowany jest Prutas. Pamiętacie jak silnie pofałdowane były skały Šareni Pasovi? Otóż kilkaset metrów dalej zbocza Prutasa składają się z idealnie sprasowanych, równoległych i na dodatek prawie pionowych warstw skał osadowych. Trudno sobie to wyobrazić, ale tak jest. Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu matki natury.

Po niecałych 2h od rozpoczęcia marszu dotarliśmy na Prutas. Widoki z jego wierzchołka są naprawdę niesamowite. Na północnym-zachodzie rozciągała się Pivska Planina. Sporych rozmiarów płaskowyż, który wraz z kanionem rzeki Piva oddziela Durmitor od masywu Bioć/Maglić/Volujak/Vlasulja. To właśnie tym płaskowyżem prowadzi malownicza droga P14, którą dotarliśmy z Bośni i Hercegowiny w Durmitor. Ze szczytu oczywiście nie mogło zabraknąć też widoków na najwyższe szczyty pasma, czyli Bobotov Kuk oraz Bezimeni Vrh, a także zamykające od wschodu dolinę Škrka, Đevojkę i Šareni Pasovi. W tle majaczyły wierzchołki pozostałych durmitorskich szczytów oraz przełęcz Sedlo i wybijająca się ponad nią Sedlana Greda. Rozkoszując się tymi widokami spędziliśmy na szczycie kilka minut i postanowiliśmy zejść nieco niżej, by rozłożyć się wygodnie na trawce i dalej podziwiać cud przyrody jakim jest Durmitor. Niech potwierdzeniem tego będzie fakt, że od 1952 r. na obszarze tych gór utworzono park narodowy, a od 1980r. Park Narodowy Durmitor wpisany jest na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO.

Kiedy znaleźliśmy odpowiednie miejsce ulokowaliśmy nasze cztery litery na trawie i nie mogliśmy przestać wyjść z zachwytu nad miejscem, w którym byliśmy. Kiedy dzisiaj przeglądam zdjęcia i piszę relację z tej przechadzki w dalszym ciągu czuję zapach rosnących tam kwiatów niesiony lekkim powiewem wiatru. Ehhh… gdybym tak mógł się teleportować albo podróżować w czasie z pewnością bym tam wrócił. Pomimo tego, że zawsze cieszę się z każdego wyjścia w góry, z każdej chwili tam spędzonej to w czasie wycieczki na Prutas uświadomiłem sobie po raz kolejny, że w całej tej zabawie najważniejsza jest droga na szczyt i to co podczas tej drogi czujemy. Sam się często łapię na tym, że chcę wyżej i wyżej. Mimo, że Prutas ze swoimi 2393 m jest dopiero 9. co do wysokości szczytem Durmitoru to wejście na niego przyniosło mi niesamowitą, dziecięcą radość. To, że mogłem tam być z Elą i z nią dzielić te szczęśliwe chwile było dla mnie cudownym przeżyciem.

Prutas Durmitor Bałkany

Do samochodu wróciliśmy pokonując tą samą drogą. Wracając czuliśmy, że jesteśmy niesieni niewidzialnymi mocami. Wręcz uskrzydleni. Kiedy dotarliśmy na przełęcz Škrčko ždrijelo spotkaliśmy jedyne tego dnia osoby. Aż dwie. Może i nie wspomniałbym o tym fakcie, ale jedną z tych osób jak się okazało był dyrektor stacji Al Jazzera Balkans odpowiedzialny za prowadzenie kanału na youtubie. Paradoksalnie znałem ten kanał, bo podczas poszukiwania materiałów i planowania wyjazdu na Bałkany natknąłem się na niego. Na kanale można znaleźć serię filmów „Vrhovi Balkana” dokumentujących bałkańskie góry, m.in. Maglić, Durmitor czy Prokletije. Przyjemnie się je oglądało, a jeszcze przyjemniej było spotkać w górach osobę, która je tworzy.

Po dotarciu do samochodu ruszyliśmy w dalszą część naszej bałkańskiej przygody. Tym razem obraliśmy kierunek na Góry Przeklęte, by zdobyć najwyższy szczyt Czarnogóry, Złą Kolatę o czym wkrótce 🙂

Wejście na Prutas:

– wysokość: 2393 m

– suma przewyższeń: 760 m

– dystans: 8,9 km

– czas wejścia: 1h 50min

– czas zejścia: 1h 30min

Nasz ślad GPS znajdziecie pod poniższym linkiem:
https://www.wikiloc.com/wikiloc/view.do?id=19820455

Write A Comment

Podobał Ci się wpis?

Znalazłeś interesujące Cię informacje?

Bądź na bieżąco i dołącz do nas na Facebook’u!

Nic Cię to nie kosztuje, a nas zmotywuje do dalszej pracy 🙂