Długo nie udawało nam się wrócić w Tatry, a po zimowych wyjazdach pozostały już tylko wspomnienia. Miałem nadzieję, że w końcu uda się nadrobić zimowy sezon w kolejnych miesiącach, ale zamiast wiosny w górach znów nastała zima. Lawinową czwórkę w kwietniu należało zdecydowanie rozpatrywać w kategoriach pogodowych anomalii. Przez tak późne i obfite opady śniegu tegoroczna majówka stała pod znakiem jego ogromnych ilości zalegających nie tylko w wyższych partiach, ale i w dolinach. Mimo tego na weekend majowy pojechaliśmy w Tatry słowackie, ale wyjazd zakończył się jedynie spacerami do schronisk: nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, Chaty Téryego w dolinie Pięciu Stawów Spiskiech oraz Zbójnickiej Chaty w dolinie Staroleśnej.

W czerwcu na horyzoncie rysował się kolejny długi weekend więc od razu zacząłem snuć górskie plany. Zazwyczaj kiedy otwieram przed sobą mapę od razu mam mnóstwo pomysłów i wariantów, gdzie by tutaj się wybrać. Są i takie, które od dłuższego czasu odkładam na później, ale i co rusz powstają nowe wariacje na górskie eksploracje 🙂 Niestety pech do pogody nas nie opuszczał, bo im bliższy był nasz wyjazd tym prognozy były coraz mniej optymistyczne. Kwatera była już zarezerwowana, opcji odwołania nie było więc postanowiliśmy wykorzystać choć jednodniowe okno pogodowe.

Wybór padł na Małą Wysoką, która tak naprawdę mała jest tylko z nazwy. Jej wierzchołek wznosi się na 2429 m co czynią ją czwartym najwyższym szczytem Tatr dostępnym dla turystów znakowanym szlakiem. Położona w samym sercu Tatr Wysokich w sąsiedztwie doliny Wielickiej, Staroleśnej i Białej Wody oferuje niesamowite widoki. Co poniektórzy uważają, że jedne z najpiękniejszych w całych Tatrach. Czy tak jest faktycznie postanowiliśmy sprawdzić osobiście.

Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w Tatrzańskich Zrubach, gdzie udało nam się zostawić samochód na bezpłatnym parkingu. Początkowo szliśmy szlakiem niebieskim prowadzącym po pozostałościach tego co zostało po tragicznym w skutkach huraganie. 19.11.2004 r. w zaledwie kilka godzin, 24 000 ha tatrzańskich lasów zostało powalonych przez wiatr wiejący nawet 170 km/h. Wielkość zniszczeń, których doświadczyło słowackiej dobro narodowe, którym są Tatry trudno opisać i sobie wyobrazić. Szacuje się, że wichura powaliła 3 mln m3 drewna co stanowiło mniej więcej POŁOWĘ ROCZNEGO pozyskania drewna na Słowacji!!!

Po ok. 50 min doszliśmy do skrzyżowania z żółtym szlakiem Pod Zrubami. Swoje dalsze kroki skierowaliśmy w stronę Wielickiej Polany, skąd już rzut beretem mieliśmy pod „schronisko”/górski hotel Śląski Dom. Dotarliśmy tam w czasie 1h 35min mimo, że wg mapy powinniśmy iść kolejne 25 min. Jak widać byliśmy na górskim głodzie i pokonywanie kolejnych metrów szło nam całkiem sprawnie. Stojąc pod Śląskim Domem przed naszymi oczami pojawił się Wielicki Staw oraz opadający do niego Wielicki Wodospad. Kiedy weszliśmy na próg doliny prawie zaniemówiłem. Wokół Kwietnicowego Stawu rosły łany kwiatów, których zapach unosił się w powietrzu. Wiosenna zieleń napawała nasze oczy, a znajdujące się wokół postrzępione granie szczytów rozpalały wyobraźnię. W głowie już układałem sobie drogę na Gerlach przez Wielicką Próbę oraz podejście na Staroleśny Szczyt przez Kwietnikowy Żleb. Ehhh… żebym ja tylko miał trochę więcej czasu to wszystkie te szczyty byłyby moje 😛

Dalsza droga w kierunku Polskiego Grzebienia upłynęła nam na podziwianiu otaczających nas wierzchołków, turni, turniczek, żlebów, przełęczy i przełączek. Po prostu tatrzańska magia w najpiękniejszym wydaniu. Na wysokości Długiego Stawu mogliśmy zobaczyć opadający z Lawiniastej Przełączki potężny Żleb Karczmarza, jeden z największych żlebów w Tatrach, którego długość wynosi ok. 800 m. Opadające z niego kamienie utworzyły sporych rozmiarów stożek piargowy, który cały czas zasypuje Długi Staw Wielicki. Niewiele go już zostało i pewnie za jakiś czas zniknie całkowicie. Nietrudno się też domyślić, że w żlebie w dalszym ciągu zalegały spore ilości śniegu. Po przejściu Długiego Stawu mieniącego się przepięknymi barwami skierowaliśmy się na prawą stronę doliny Wielickiej. To tamtędy wyznaczony została szlak, który tuż przed przełącza poprowadzony został po skałkach ubezpieczonych w paru miejscach łańcuchami. Nie stanowią one większych trudności więc po kilku chwilach zameldowaliśmy się na Polskim Grzebieniu. Na przełęczy ukazała nam się dolina Białej Wody i w dalszym ciągu skuty lodem Zmarzły Staw. Nazwa w końcu zobowiązuje 🙂

Po krótkiej przerwie i podziwianiu widoków ruszyliśmy żółtym szlakiem na ostatnią prostą. Szczyt Małej Wysokiej mieliśmy już na wyciągnięcie ręki i pozostała tylko formalność, aby go osiągnąć. Początkowy odcinek podejścia na wierzchołek poprowadzony został po skalistej grani, gdzie miejscami trzeba użyć wszystkich kończyn, aby wejść wyżej. Takie momenty lubimy najbardziej. Dalsza część to już pokonywanie kolejnych metrów kamienistej ścieżki. W końcu po 3h 50min stanęliśmy na wierzchołku Małej Wysokiej.

Zdecydowanie możemy potwierdzić, że panorama ze szczytu należy do jednej z piękniejszych w Tatrach. Mieliśmy szczęście, że kiedy tam byliśmy chmury znajdowały się ponad naszymi głowami i mogliśmy podziwiać rozpościerające się przed nami widoki. A było co oglądać, bo poza wspomnianymi na wstępie dolinami: Wielicką, Staroleśną i Białej Wody z Małej Wysokiej widać całą masę tatrzańskich szczytów poczynając od znajdującego się po sąsiedzku Gerlacha i Staroleśnego Szczytu, przez Świstowy, Jaworowy, Wielicki i Litworowy Szczyt, kończąc na Wysokiej, Rysach, Pośredniej Grani, Lodowym Szczycie i Łomnicy. Koniecznie trzeba to zobaczyć na własne oczy! Szczególnie imponująco z wierzchołka Małej Wysokiej wyglądają turnie szczytowe Staroleśnego Szczytu, Klimkowa i Pawłowa oraz słynna droga Martina prowadząca na Gerlach, jedno z moich górskich marzeń. Kto wie, może kiedyś uda się je spełnić.

Na szczycie posiedzieliśmy godzinę i szczerze nie wiem kiedy ten czas tak zleciał. Chmur zaczęło przybywać, a ich pułap zaczął się obniżać więc powoli ruszyliśmy w drogę powrotną. Pierwotnie chcieliśmy przejść przez Rohatkę i wracać doliną Staroleśną, ale dosyć spore ilości śniegu zalegającego zarówno po północnej jak i południowej stronie przełęczy skutecznie popsuły nasze plany. Nieśpiesznie zatem zmierzaliśmy w dół doliny Wielickiej chłonąc ostatnie widoki. Żal było schodzić, ale pogoda ewidentnie zmieniała się na gorsze i nadciągający front wyraźnie wkraczał już nad Tatry o czym dobitnie przekonaliśmy się dnia następnego.

Muszę przyznać, że Mała Wysoka zaskoczyła mnie w pozytywny sposób. Mimo, że szczyt dostępny jest znakowanym szlakiem nie mijaliśmy zbyt wiele osób, pewnie po części przez to, że wcześnie wyruszyliśmy, ale w czasie naszego zejścia również nie było zbyt tłoczno. Tak jak napisałem kilka linijek wyżej panorama jaką możemy podziwiać z wierzchołka Małej Wysokiej jest rewelacyjna. Warto było się wybrać choć na ten jeden dzień w Tatry! 🙂

 

2 komentarze

    • Dzięki 😉 Jak widać na pozostałych zdjęciach z jednej strony wiosna w pełni, a po drugiej zima trzymała jeszcze ostro. Nie bez powody Zmarzły Staw nazywa się własnie tak 🙂

Write A Comment

Podobał Ci się wpis?

Znalazłeś interesujące Cię informacje?

Bądź na bieżąco i dołącz do nas na Facebook’u!

Nic Cię to nie kosztuje, a nas zmotywuje do dalszej pracy 🙂