Góry to nie tylko strzeliste szczyty i niedostępne wierzchołki, ale również przepiękne i malownicze doliny. Jedną z nich zapewne jest Dolina Triglavskich Jezior. Położona w samym sercu Triglavskiego Paru Narodowego stanowi świetną alternatywę dla wysokogórskich wędrówek. Polodowcowa dolina często nazywana jest również Doliną Siedmiu Jezior, choć jezior i stawów w dolinie jest więcej. Tak naprawdę wciąż toczą się dyskusje ile rzeczywiście tych jezior znajduje się w dolinie, bo część z nich okresowo wysycha. Niemniej jednak zgodnie z tradycyjnym przekazem najczęściej wymieniana jest liczba siedmiu.
Wodospad Savica
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy spod Schroniska przy Savici. Raptem 30 min marszu od niego znajduje się atrakcja od którego wzięło nazwę, mianowicie wodospad Savica. Wypływa on ze źródła krasowego znajdującego się tuż nad nim i opada z hukiem z wysokości 78 m. Z racji tego, że podejście pod wodospad znajdowało się w przeciwnym kierunku niż nasza trasa udaliśmy się… nad wodospad. Wystarczy nieco odbić z utartego szlaku, aby dostać się do jego źródła. Spędziliśmy tam krótką chwilę podziwiając unoszące się pod nami mgły po czym wróciliśmy na pierwotną ścieżkę, którą zmierzaliśmy w stronę pierwszego z jezior położonych w Dolinie Triglavskich Jezior.
Dolina Triglavskich Jezior
Początkowy odcinek szlaku jest bardzo stromy i ostro pnie się w górę. To właśnie na tym fragmencie pokonuje się większość przewyższenia (ok. 700 m) czekającego na nas w drodze do Doliny Triglavskich Jezior. Dalej szlak był już o wiele przyjemniejszy i prowadził magicznym lasem. Pierwszym z jezior, które napotkaliśmy było Jezioro Czarne. Schowane w niewielkim zagłębieniu, pośród drzew stanowi wodny rezerwuar dla wspomnianego wcześniej wodospadu Savica. Po krótkiej, aczkolwiek jednej z wielu tego dnia sesji nad jego brzegami jeziora ruszyliśmy w dalszą drogę.
Dotarcie nad kolejne z jezior, a w zasadzie kolejne dwa, bo mowa o jeziorze Dvojno zajęło nam nieco ponad godzinę. Piszę dwa, a wymieniam jedno, ponieważ okresowo, przy wyższym poziomie wody sąsiadujące ze sobą jeziora łączą się w jedno. Położone u podnóża białych, wapiennych szczytów wraz z leżącym nad ich brzegiem schroniskiem przy Triglavskich Jeziorach tworzyły malowniczą scenerię. Warto zatrzymać się w tym miejscu na dłuższą chwilę i nacieszyć oczy widokami. Nie wiem czy akurat tak trafiliśmy, czy taka sytuacja w dolinie jest zawsze, ale na szlaku oraz nad jeziorami spotkaliśmy zaledwie kilkanaście osób. Oczywiście cieszyliśmy się z tego faktu, że w środku sezonu tak piękne miejsca mieliśmy praktycznie na wyłączność. Trudno mi sobie wyobrazić podobną sytuację w naszej rodzimej Dolinie Pięciu Stawów.
Zachwyceni napotkanym krajobrazem ruszyliśmy w górę Doliny Triglavskich Jezior w poszukiwaniu kolejnych akwenów. Teren powyżej schroniska stawał się coraz bardziej surowy. Las ustępował miejsca kosodrzewinie, a ta z czasem uznała wyższość piargów oraz skał poprzeszywanych trawkami. Po drodze minęliśmy odbicie szlaku na Veliko Špičje, którego grań ogranicza zachodnią krawędź Doliny Triglavskich Jezior. Nomen omen jest to jeden ze szczytów, który chętnie odwiedziłbym w czasie kolejnej wizyty w Alpach Julijskich.
U podnóża szczytów Velika i Mala Zelnarica natrafiliśmy na największe i najgłębsze z jezioro znajdujących się w Dolinie Triglavskich Jezior. Jak nie trudno się domyślić nazywane jest ono Wielkim lub Jeziorem w Ledvicah. Oświetlone promieniami słońca mieniło się przepięknymi odcieniami turkusu. Aż kusiło aby w nim popływać.
W drodze do Zasavskiej kočy na Prehodavcih
Zostawiwszy Wielkie Jezioro kontynuowaliśmy naszą wycieczkę w kierunku górnego piętra Doliny Triglavskich Jezior. Docelowo zamierzaliśmy dotrzeć aż do schroniska Zasavska koča na Prehodavcih znajdującego się na wysokości 2050 m. W drodze do niego minęliśmy pozostałe z jezior leżących w dolinie. Pierwszym z nich było niewielkie Jezioro Zielone. Następnym było Jezioro Rjavno i ostatnie położone najwyżej Jezioro pod Vršacem, które z racji swojego położenia często przez znaczną część roku skute jest lodem. Dwa ostatnie leżą tuż poniżej schroniska więc chwilę po ich minięciu zameldowaliśmy się i pod nim.
Niewielka chata wybudowana na fundamentach włoskiej strażnicy granicznej położona jest tuż nad przełęczą Prehodavci przez co poza Dolina Triglavskich Jezior można podziwiać północną część Alp Julijskich. Jeśli uda Wam się tam dotrzeć polecam skosztować regionalnego ciasta z makiem i orzechami. Było naprawdę rewelacyjne, a w połączeniu z małym espresso oraz towarzyszącymi widokami smakowało wręcz wybornie.
Powrót w strugach deszczu
Po krótkiej przerwie regeneracyjnej w schronisku ruszyliśmy w drogę powrotną. Stety niestety prowadziła ona dokładnie tą samą trasą, którą podchodziliśmy pod schronisko. Zazwyczaj planujemy wycieczkę tak, aby zrobić jakąś pętelkę i zobaczyć inne miejsca, ale tym razem takie rozwiązanie znacznie wydłużyłoby i tak nieco długą już wycieczkę. Dodatkowo, kiedy minęliśmy Wielkie Jezioro nad naszymi głowami pojawiły się burzowe chmury, z których niestety polały się strugi deszczu. Stąd też w schronisku przy Triglavskich Jeziorach znaleźliśmy się w ekspresowym tempie, bo zamiast iść po prostu biegliśmy. W przedsionku schroniska przeczekaliśmy największą ulewę i przy pojedynczych kroplach deszczu kontynuowaliśmy nasze zejście.
Przechodząc przez Dolinę Lopučniskiej, stanowiącą dolne piętro Doliny Triglavskich Jezior natrafiliśmy na szlaku na potężny obryw skalny, którego wcześniej w tym miejscu nie było. Przestraszeni trochę zastaną sytuacją zastanawialiśmy się czy przejście w miejscu obrywu będzie bezpieczny i czy nic nie spadnie nam na głowę. Cóż… Nie było za bardzo jak obejść obrywu więc przeszliśmy najszybciej jak się dało owe feralne miejsce z nadzieją, że nic więcej nie poleci. Na szczęście nic więcej się już nie wydarzyło i spokojnie dotarliśmy z powrotem na parking, z którego startowaliśmy.
Dolina Triglavskich Jezior – mapa z zaznaczonym szlakiem
Znajomi mówią o nas, że jesteśmy najbardziej zbzikowanymi na punkcie gór ludźmi jakich znają.
Góry to miejsce, gdzie uciekamy, by przeżyć kolejną przygodę, gdzie chcemy być bliżej przyrody i nasłuchiwać ciszy. No tak, ciekawe czy można usłyszeć ciszę? Ela ciągle próbuje znaleźć odpowiedź na to nurtujące pytanie, a ja bez końca planuję nasze kolejne wyprawy!