Po przyjeździe do Cortiny d’Ampezzo i rozbiciu się na Camping Olimpia postanowiliśmy ruszyć z kopyta i wejść na znajdującą się nieopodal ferratę Albino Michielli Strobel wyprowadzającą na szczyt Punta Fiames. Co prawda sam szczyt nie należy do wybitnych i rzucających się w oczy, mierzy zaledwie 2240 m, ale ferrata poprowadzona na jego wschodniej ścianie należy już do jednej z ciekawszych, które znajdują się w rejonie Cortiny d’Ampezzo. Trudności żelaznej drogi nazwanej imieniem słynnego alpejskiego przewodnika zostały wycenione na C (gdzie A oznacza ferraty łatwe, E wyjątkowo trudne). Cały zeszłoroczny pobyt będąc na campingu podziwiałem tą ścianę i zachodziłem głowę, którędy mogła zostać poprowadzona ta ferrata. W końcu nadarzyła się okazja by sprawdzić to samemu :).
Po opuszczeniu campingu docieramy w 15 min do Hotelu Fiames, gdzie przechodzimy na drugą stronę drogi i wchodzimy w las ścieżką kierującą nas już znakami w stronę ferraty Strobel. Przecinamy szlak nr 218, który został poprowadzony w miejscu, w którym niegdyś kursowała kolejka wąskotorowa. Wiedzeni wąską ścieżką pośród kosodrzewiny docieramy do wylotu ogromnego żlebu. Stąd już w kilka minut piargiem w górę i jesteśmy pod ścianę. To tutaj ma miejsce początek ferraty co upamiętnia tablica poświęcona Albino Michielli, włoskiemu alpiniście i przewodnikowi.
Zakładamy niezbędne wyposażenie i w między czasie podziwiamy rozlegające się przed nami widoki. Dolomity budzą się do życia w porannym słońcu. Jak się później okaże był to jeden z nielicznych dni w czasie naszego pobytu z taką pogodą.
Pierwsze metry ferraty to trochę wspinaczki po nieco stromych skałkach, po przejściu, których czeka na nas długi zachód. Trawersujemy nim dolne partie ściany po czym nasza droga znów zaczyna piąć się w górę. Wśród nas rozlega się bojowe: „Atak, atak, atak!”, które będzie charakterystycznym okrzykiem w czasie naszego pobytu w Dolomitach. Przed nami ciąg kominków i rynien wycenionych na B/C. Wspinaczka sprawia mnóstwo radości i przyjemności. Pod naszymi nogami coraz więcej powietrza. Dalsza droga to eksponowana wspinaczka po przeróżnych formacjach skalnych poprzeplatana poziomymi trawersami.
Po jakimś czasie dochodzimy do kolejnego zachodu, którym podchodzimy pod dalszą cześć via ferraty. W ten sposób udaje nam się dotrzeć do najtrudniejszego miejsca na całej drodze wycenianego na C, choć w moim odczuciu wcześniejsze fragmenty bywały trudniejsze. W miejscu tym znajduje się świetny punkt widokowy na całą Cortinę d’Ampezzo i otaczające je ze wszystkich stron masywy. Wszyscy mamy świetne humory i z werwą ruszamy dalej. Przed nami pojawia się drabinka, podobna do tej z Orlej Perci, z tym, że ta tutaj jest nieco dłuższa i się nie chwieje :). Po przejściu drabinki czeka na nas jeszcze nieco wspinania, którego trudności wycenione są na B, B/C. Tuż przed szczytem ferrata się kończy i ostatnie metry pokonujemy ścieżką wyznaczoną przez kopczyki. Kiedy docieram z Elą na wierzchołek Adrian z Maćkiem już na nas czekają.
Korzystając z przepięknej pogody odpoczywamy na szczycie i w między czasie wpisujemy się do książki wejść, którą udało nam się znaleźć. Wszyscy jesteśmy zachwyceni przejściem Strobla. Adrian wymyślił nawet wierszyk, ale ostatecznie nie wpisaliśmy go do książki, lecz brzmiał on mnie więcej tak:
„Punta Fiames piękna jak róża, lecz bolą po niej trochę odnóża!”
Mimo, że Punta Fiames nie jest szczególnie wysoka to ze szczytu roztaczają się dookoła wspaniałe widoki. Nie sposób wymienić wszystkie szczyty, które stąd widać, bo można by długo wymieniać. Jedynie masyw Cristallo przysłania grań Pamagagnon. Na szczyt dociera grupka Włochów więc robimy im miejsce i zaczynamy schodzenie. Zejście prowadzi oczywiście inną drogą niż wejściowa ferrata. Dlatego też schodząc ze szczytu kierujemy się w prawo, w stronę Val Pamagagnon i przełęczy o tej samej nazwie. Ścieżka jest bardzo wyraźna i nie mamy problemu z właściwym kierunkiem schodzenia. Dookoła panuje absolutna cisza, jesteśmy sami pośród potęgi gór. To jest niesamowite, kiedy pomyślę sobie, że w tym samym momencie w Tatrach tłoczy się mnóstwo ludzi bijąc rekordy wejść do TPN. Uwielbiam za to Dolomity.
Po paru minutach docieramy na Forcella del Pamagagnon. Prowadzi tędy szlak o numerze 202, którym będziemy schodzić w kierunku Cortiny. Dalsza droga to w zasadzie, mniej lub bardziej kontrolowany zjazd stromym piargiem. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem. Dosłownie wszystko osypuje się pod nogami. Co krok to zjazd o 0,5 m w dół. I tak cały czas, aż do samego dołu. Nie wyobrażam sobie podchodzić tędy do góry. Niestety charakter zejścia daje się we znaki Maćkowi i Eli, której odnowiła się kontuzja kolana. Dlatego z ulgą schodzimy w końcu na normalną ścieżkę, którą wyznacza szlak nr 218. Droga przez chwilę prowadzi pod ścianą Punta Fiames, po czym odbija już w dół, w kierunku kompleksu sportowego w Fiames. Całe przejście trasy zajęło nam 6h. Dalsza część dnia to już relaksowanie się na leżakach nad rzeką, z piwkiem w ręku i podziwianie zdobytej ściany Punta Fiames 🙂
Znajomi mówią o nas, że jesteśmy najbardziej zbzikowanymi na punkcie gór ludźmi jakich znają.
Góry to miejsce, gdzie uciekamy, by przeżyć kolejną przygodę, gdzie chcemy być bliżej przyrody i nasłuchiwać ciszy. No tak, ciekawe czy można usłyszeć ciszę? Ela ciągle próbuje znaleźć odpowiedź na to nurtujące pytanie, a ja bez końca planuję nasze kolejne wyprawy!
6 komentarzy
Cześć, bardzo fajne opisy! Mógłbyś dać znać skąd wziąć takie fajne schematy topo? Wybieramy się ze znajomymi w Dolomity i bardzo by się nam takie przydały.
Cześć, najczęściej korzystam ze stron: http://www.bergsteigen.com/klettersteig
http://www.via-ferrata.de/klettersteige-weltweit/
Znajdziesz tam sporo informacji na temat ferrat i nie tylko 🙂
Pozdrawiam i życzę udanej wyprawy! Daj znać po powrocie jak wrażenia po Dolomitach 🙂
PS. Zachęcam do śledzenia naszego fanpage’a na FB 🙂
Dzięki wielkie za opdowiedź! W piątek ruszamy, dam znać po powrocie.
Wczoraj wróciliśmy z Dolomitów. Zrobiliśmy Ra Guselę i Averau, Ettore Bovero, Tre Cime, Giovanni Lipella oraz trekking nad jeziorko Sorapis.
Wasz blog okazał się wielką pomocą! Mocno wahaliśmy się czy iść na ferratę Lipella, ale dzięki opisowi na blogu podjęliśmy trafną decyzję 🙂 Wydaje mi się, że miałem spory problem na dokładnie tej samej śliskiej ściance u szczytu Amfiteatru, o której piszesz w relacji.
Co ciekawe, jako najtrudniejszą wszyscy zgodnie uznaliśmy ferratę Bovero – była bardzo przepaścista oraz gęsto usiana trudnościami. Chociaż być może jest to kwestia tego, że robiliśmy ją już drugiego dnia.
Powodzenia z blogiem i dużo udanych wędrówek! Będę tu zaglądał 🙂
Piękne są Dolomity, co? 🙂 Cieszę się, że wyjazd Wam się udał i blog pomógł w przygotowaniach 🙂 dzięki Wam mam jeszcze większą motywację do dalszej pracy nad nim 🙂 nam na ferratę Bovero nie pozwoliła pogoda, bo cały czas lało i nie chcieliśmy ryzykować, a też czytałem, że jest na niej sporo trudności.
Trzymajcie się i zaglądajcie tutaj od czasu do czasu 🙂 wkrótce pojawią się relacje z naszej tegorocznej podróży po Bałkanach 🙂
Dzięki wielkie za opdowiedź! W piątek ruszamy, dam znać po powrocie.